Mężczyzna moich marzeń

Zaryzykować dla miłości
Wszystko zaczęło się, gdy się odwróciłam – i zobaczyłam go. Stasa. Nie widziałam brata Zhanny od wielu lat, ale czas był dla niego łaskawy. Uśmiechnął się, a był to ten uśmiech, który sprawia, że zapominasz, jak się mówi.
– Cześć – powiedział Stas swoim swobodnym głosem, jakby nie zburzył właśnie mojego wewnętrznego spokoju.
– Cześć – zdołałam wykrztusić.
Brawo, Olia. Po prostu genialne.

Mężczyzna moich marzeń

– Żanna powiedziała, że tu będziesz. — Przesunął dłonią po włosach. — Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Żanna spojrzała na niego.
— Ona nie jest tu po to, żeby jej przeszkadzać, Stas.
— A kto powiedział, że jej przeszkadzam? — odpowiedział, podnosząc ręce w udawanej kapitulacji, choć w jego oczach tańczyły figlarne iskierki.
— Wszystko w porządku — powiedziałam szybko, czując się znów jak nastolatka. — Naprawdę. Nie przeszkadzasz.
— No dobrze. Do zobaczenia.

Kiedy wyszedł, Jeanne szturchnęła mnie łokciem.
— On jest wolny, wiesz.
Westchnęłam.
— O nie. Tylko nie zaczynajmy.
Roześmiała się i nalała mi kolejnego kieliszka wina.
— Po prostu bądź otwarta na nowe doświadczenia. To wszystko, co mam do powiedzenia.
Spojrzałam na drzwi, za którymi właśnie zniknął.
— Przyjechałam tu, żeby uciec, a nie… komplikować wszystko.
— Komplikacje sprawiają, że życie jest interesujące — zaśpiewała Jeanne.
Podniosłam kieliszek.
– Mam nadzieję, że się mylisz.
Ale w głębi duszy wiedziałam, że tak nie jest.

Mężczyzna moich marzeń

Spokojne dni, skomplikowane uczucia
Kolejne kilka dni minęło spokojnie. Wieczorami siedzieliśmy we trójkę na ulicy, rozmawialiśmy o życiu, śmialiśmy się z głupich wspomnień. Odkryłam, że cieszę się tą prostotą.
Stas nie próbował być czarujący – był po prostu sobą: spokojny, zrelaksowany, a jego sposób mówienia z jakiegoś powodu dziwnie mnie uspokajał.
On i Zhanna mieli naturalną więź bratersko-siostrzaną – dokuczali sobie nawzajem z błahych powodów, ale było jasne, że są pełni miłości i troski.

Pewnego wieczoru po kolacji Stas odchylił się na krześle i spojrzał na mnie.
— Słuchaj, co powiesz na kolację gdzieś jutro? Tylko ty i ja?
Mrugnęłam.
— Kolacja? Jutro?
— Tak. Pomyślałem, że może warto trochę zmienić otoczenie?
Spojrzałam na Zhannę. Uniosła brew, ale nic nie powiedziała, najwyraźniej bawiąc się sytuacją.
– Hm… tak. Oczywiście. Czemu nie? – powiedziałam w końcu, nieco zdezorientowana.
– Świetnie – powiedział Stas, wstając, jakby właśnie zaproponował filiżankę kawy. – Wpadnę po ciebie o siódmej.
Kiedy wyszedł, zwróciłam się do Jeanne, która uśmiechała się złośliwie.
– Co? – zapytałam, czując, jak płoną mi policzki.
– Nic – powiedziała, nadal się uśmiechając. – Po prostu… Stas zazwyczaj nie zaprasza nikogo na randki. To coś nowego.
Zmarszczyłam brwi.
— I to ma mnie pocieszyć?

Roześmiała się.
— Spokojnie, Ol. On cię lubi. To dobrze.
— Może — mruknęłam. Ale nawet wtedy nie mogłam przestać się zastanawiać, czy nie zgodziłam się na coś znacznie trudniejszego, niż byłam gotowa.

Mężczyzna moich marzeń

Kolacja… i niespodzianka
W restauracji wszystko wydawało się idealne – pyszne jedzenie, przytulna atmosfera, Stas, który pozostawał sobą. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zaczęłam czuć się z nim coraz bardziej komfortowo.
Wtedy jego telefon zawibrował.
Najpierw zignorował to. Potem telefon zawibrował ponownie. I jeszcze raz.
„Przepraszam, zaraz wrócę” — powiedział i wyszedł na ulicę.
Co mogło być tak pilnego?
Próbowałam cieszyć się posiłkiem, ale mój wzrok ciągle wracał do drzwi. Kiedy wrócił, uśmiechnął się, jakby nic się nie stało.
„Wszystko w porządku?”
„Tak, tylko coś w pracy” – odpowiedział niedbale.
Ale sytuacja powtórzyła się podczas deseru. Przeprosił i znowu wyszedł.
Nie mogłam już dłużej siedzieć w miejscu. Wstałam i po cichu poszłam za nim… tylko po to, żeby zobaczyć go w ożywionej rozmowie z inną kobietą.

Kim ona jest?
Zauważyli mnie. Stas wyglądał na zaskoczonego.
„Och, Olia, to Larisa” – powiedział po chwili. „Moja była żona”.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Larisa uśmiechnęła się, zupełnie swobodnie.
„Powinniście przyjść jutro na kolację” – powiedziała.

Zanim zdążyłam nawet pomyśleć o odmowie, Stas… zgodził się.
Później próbował mnie uspokoić.
„To nic nie znaczy. To już dawno minęło. Kolacja to po prostu dobry pomysł” – powiedział ze swoim spokojnym, dodającym otuchy uśmiechem.
Byłam oszołomiona. Kolacja z byłą? Poważnie?
Ale nie miałam żadnego ważnego powodu, żeby odmówić. Wydawał się tak zrelaksowany, jakby to nie było nic specjalnego, a ja nie chciałam wyglądać na zazdrosną lub niepewną siebie.

Mężczyzna moich marzeń

Niewygodna kolacja
Od samego początku kolacja ze Stasem i Larisa była niekomfortowa. Larisa nie traciła czasu i zachowywała się jak u siebie w domu, siadając zbyt blisko Stasa, jak na mój gust.
— Pamiętasz tę wycieczkę na plażę? — zaczęła Larisa, a jej głos był przepełniony nostalgią. — Byliśmy wtedy taką idealną parą. Wszyscy myśleli, że będziemy razem na zawsze.
Roześmiała się, przysuwając się jeszcze bliżej. Poruszałam się na krześle, próbując zachować spokój.
Najwyraźniej grała na moich nerwach, ale nie zamierzałam pozwolić jej wygrać. Stas prawie nie odpowiadał, odpowiadając krótkimi, uprzejmymi zdaniami.
„Tak, to było dawno temu” – powiedział z nudą.
Ale dla mnie to wystarczyło. Odsunęłam krzesło i wstałam.
– Wyjdę na świeże powietrze – mruknęłam i wyszłam, nie czekając na odpowiedź.

Co ja tu robię?
Chłodne nocne powietrze pomogło mi uporządkować myśli – dopóki cichy głos nie przerwał moich rozmyślań.
– Jesteś tu z moim tatą?
Odwróciłam się. Stała tam mała dziewczynka i przecierała zaspane oczy. Serce mi zamarło. Tata?
Uderzyło mnie to jak młotkiem w głowę. Stas ma córkę.
– Hm… tak. Jestem tu z twoim tatą.
Spojrzała na mnie z dołu, a w jej oczach błyszczała niewinność.
– Chodźmy go znaleźć.
– Oczywiście, kochanie. Chodźmy.

Mężczyzna moich marzeń

Kiedy podeszliśmy do Stasa, natychmiast wziął ją na ręce.
— Cześć, dyniuszko. Czas już spać?
Uśmiechnął się do niej tak, jak nie uśmiechał się przez cały wieczór.
— Zaraz wrócę — powiedział, zabierając ją, żeby położyć spać.
On ma córkę? Jak mogłam tego nie wiedzieć?
Gdy tylko wyszedł, podeszła Larisa, nie tracąc ani sekundy.
— Rozumiesz, że nie ma tu dla ciebie miejsca?
Mrugnęłam.
— Przepraszam?
— My ze Stasem… mamy historię. Rodzinę. On zawsze do nas wraca. To tylko chwilowe zauroczenie. Lepiej odejdź, zanim zrobi się bolesne.
Rodzina? To już przesada.
W mojej piersi narastała panika.
Nie mówiąc ani słowa, chwyciłam swoje rzeczy i skierowałam się do drzwi. Musiałam się stamtąd wydostać, zanim całkowicie straciłam nad sobą kontrolę.

Rozwiązanie
Poranne światło przedostawało się przez zasłony, kiedy pakowałam walizkę. Sprawdziłam telefon. Nic. Żadnych wiadomości. Żadnych połączeń. Cisza była ogłuszająca.
Weszła Jeanne.
— Naprawdę wyjeżdżasz?
Westchnęłam, siadając na skraju łóżka.
– Nie mogę zostać, Żanna. Nawet nie próbował się skontaktować. Wydaje mi się, że wplątałam się w coś zbyt skomplikowanego dla mnie.
Przed południem kupiłam bilet.

Mężczyzna moich marzeń

W połowie drogi na lotnisko, pogrążona w myślach, zobaczyłam samochód, który pędził obok nas.
Nie… to niemożliwe!
Mrużyłam oczy.
To był Stas — prowadził samochód jak człowiek, który ma jakiś cel.
Co on robi? Chce się pożegnać? A może mnie zatrzymać?
Nie wiedziałam, ale część mnie była wdzięczna, że przyjechał.
Taksówkarz spojrzał na mnie w lusterko wsteczne.
— Znasz go?
— Tak… chyba znam.

Stas zaparkował przed taksówką i podszedł prosto do mojego okna.
– Olia, poczekaj.
Opuściłam szybę.
– Co tu robisz, Stas?
– Nie mogłem pozwolić ci tak po prostu odjechać. Zasługujesz na prawdę. Nie powiedziałem ci, bo nie chciałem wciągać cię w moje problemy. Ale powinienem był. Zasługujesz na to, żeby wiedzieć wszystko.
Siedziałam, oniemiała. Na chwilę odwrócił wzrok, a potem znów spojrzał mi w oczy.
– Olia, zakochałem się w tobie. Wiem, że wszystko jest skomplikowane. Wiem, że mam za sobą ciężką przeszłość. Ale chcę, żebyś została. Chcę, żebyś poznała moje dzieci – żebyś poznała prawdziwego mnie.

Mężczyzna moich marzeń

Byłam rozdarta między bezpieczeństwem wyjazdu a nieodpartą chęcią pozostania. Ale moje serce znało już odpowiedź.
Podarłam bilet lotniczy — ponieważ czasami największe ryzyko prowadzi do najwspanialszych przedsięwzięć.