Zawsze byłam tą, która gotowała. Zwłaszcza po ślubie – wszystkie rodzinne kolacje, wielkie święta, Boże Narodzenie… wszystko spoczywało na mnie. Kochałam to. Ale po śmierci mojego męża, Olega, ta część mnie jakby zniknęła.
Teraz rzadko gotuję, tylko najprostsze potrawy, żeby nie zapomnieć smaku jedzenia. Ale Boże Narodzenie to inna sprawa. Boże Narodzenie to czas, kiedy mój syn Ilja przyjeżdża na tradycyjną kolację z pieczeniem. To moja chwila. Moja scena. Moje ciepło.
Ale w tym roku atmosfera w kuchni nagle stała się napięta.
To było pierwsze Boże Narodzenie, które Liza, żona Ilji, spędzała z nami. Kiedy byli razem, zawsze wyjeżdżała do swoich rodziców. Rozumiem – w święta chce się być z rodziną. Ale w tym roku byłam bardzo ciekawa, jak Liza wpasuje się w naszą atmosferę.
Wstałam przed świtem i zaczęłam gotować z wyprzedzeniem, ponieważ kolacja u nas jest wczesna, a przystawek i deserów jest zawsze dużo. Przygotowałam tradycyjną kolację, taką, jaką zawsze lubimy: pieczonego kurczaka, ziemniaki z sosem i mnóstwo drobnych potraw – wszystko, co Ilya uwielbia.
Ale Liza? Och, najwyraźniej nie przypadło jej to do gustu.
Właśnie dodawałam ostatnie szlify do kurczaka, kiedy weszła do kuchni. W ręku trzymała telefon, a na twarzy miała wyraz, jakby ktoś zepsuł jej nastrój. Rozejrzała się i z wyraźną pogardą powiedziała:
— Ekaterina, może zamówimy jedzenie? No cóż, nie wszyscy to lubią… Nie jestem pewna, czy wszystkim smakuje wasza kuchnia. Boże Narodzenie powinno sprawiać wszystkim przyjemność — również jedzenie.
Jej słowa uderzyły mnie prosto w serce.
W drzwiach stał Ilja. Gryzł marchewkę, nie patrząc na mnie, jakby mnie nie było. Poczułam, jak serce mi się ścisnęło. Ale nic nie powiedziałam. Łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałam się.
Goście już zaczęli się zbierać — niektórzy w salonie, inni przy choince. Nie chciałam psuć świąt. Lepiej ból w sercu niż smutek na twarzach gości.
Kiedy wszyscy usiedliśmy do stołu, w milczeniu nalewałam sos, starając się nie patrzeć na nikogo. Stół uginał się pod ciężarem jedzenia, wszyscy jedli z apetytem i, ku mojemu zdziwieniu, chwalili każde danie.
— Pyszne, prawda? — powiedział nagle głośno Ilja, zwracając się do wszystkich.
— Oczywiście! — wykrzyknął mój brat, nakładając sobie jeszcze ziemniaków. — To dania mojej siostry! Jak tu ich nie lubić?
— A Liza się martwiła — kontynuował Ilya. — Mówiła, że mama zepsuje kolację i proponowała zamówić jedzenie z zewnątrz.
Na chwilę przy stole zapadła grobowa cisza.
„Co za bzdury!” — mruknął brat, polewając ziemniaki sosem.
Ilya spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wtedy zrozumiałam, że jego milczenie nie było obojętnością. Czekał na odpowiedni moment. Chciał, żeby wszyscy to usłyszeli — i żeby Liza zrozumiała.
Twarz Lizy zapłonęła ze wstydu. Trochę mi jej żal zrobiło. Pierwsze Boże Narodzenie w naszej rodzinie, a już takie nieprzyjemne wrażenie.
Później, kiedy zmywałam naczynia i wkładałam je do zmywarki, Liza ponownie weszła do kuchni.
— Ekaterina… przepraszam — powiedziała cicho. — Nie miałam racji. Naprawdę. Bardzo mi wstyd.
— Przeprosić… za co dokładnie? — zapytałam.
Tak, było mi jej żal, ale ból nadal pozostawał.
– Po prostu… Ilja tak dużo mówi o twoim jedzeniu. Ciągle. Nawet kiedy robię makaron z serem, mówi: „U mamy jest smaczniejszy”. Zobaczyłam ten cały stół, poczułam zapachy… i przestraszyłam się. Chciałam się bronić. Powiedziałam coś głupiego, czego nie powinnam była mówić.
— Liza, zrozum — uśmiechnęłam się — relacje między mężczyzną a kuchnią jego mamy to cała historia. Ale mogę nauczyć cię gotować tak jak ja. Wszystko, co umiem, nauczyłam się od mojej mamy. I z radością przekażę ci tę wiedzę.
— Naprawdę? Nawet po tym, jak tak okropnie się zachowałam?
— Naprawdę — odpowiedziałam, już z prawdziwym, dobrym uśmiechem.
Zaprowadziłam ją do choinki — tam leżał jej prezent.
Do dziś bolesne jest dla mnie wspomnienie tej chwili. Ale cieszę się, że jej słowa wynikały ze strachu, a nie ze złości. Po prostu poczuła zagrożenie w tym, że Ilya tak bardzo lubi moje potrawy. A przecież mogła zbudować swoją kulinarną pozycję obok mnie.
I pomogłabym jej w tym.
A co zrobilibyście na moim miejscu? Milczelibyście do odpowiedniego momentu, tak jak ja? Czy odpowiedzielibyście od razu?