Na łożu śmierci babcia zleciła mi zadanie, które miałem wykonać dopiero na Boże Narodzenie. Miesiącami czekałem, opłakując jej stratę, a kiedy w końcu nadszedł czas, aby spełnić jej ostatnie życzenie, zdałem sobie sprawę, jak cenną osobą była.
Oto historia o tym, jak moja babcia zadbała o to, byśmy zawsze o niej pamiętali, i tak się złożyło, że stało się to w Boże Narodzenie. Mam na imię Nora i w zeszłym roku, gdy miałam 17 lat, moja babcia znalazła się przykuta do łóżka.
Było jasne, że już nie wstanie. Wszyscy to rozumieli, ale i tak było ciężko. Za każdym razem, gdy wracałam do domu ze szkoły, zostawałam przy niej i dotrzymywałam jej towarzystwa. Rozmawiałem z nią, choć przez większość czasu nie byłem pewien, czy mnie słyszy.
Mama często beształa mnie za to, że spędzam tyle czasu z babcią, zamiast skupić się na odrabianiu lekcji, ale nic nie mogłam na to poradzić. Babcia prawie nie miała już czasu, a moja nauka wydawała się nieistotna.
Ostatniego dnia życia babci na zewnątrz szalała burza z piorunami. Czytałam jej opowiadanie z książki, którą i tak musiałam skończyć do szkoły, więc mama nie miała mi tego za złe.
Piorun uderzył głośno i okropnie, a ja na chwilę przerwałam czytanie, by wyjrzeć przez okno. Kiedy moje spojrzenie wróciło na łóżko, zobaczyłam babcię poruszającą ręką i próbującą coś powiedzieć.
„Babciu!” pisnęłam.
„Nora, podejdź bliżej — szepnęła, a jej oczy skupiły się na mnie. Jasne. Pomyślałam, że cudownie poczuła się lepiej i podekscytowana dołączyłam do niej.
„O co chodzi, babciu? — zapytałam, pochylając się do niej z szerokim uśmiechem.
Szepnęła mi coś do ucha, przez co zmarszczyłam brwi, ale przytaknęłam. Podniosła palec i powiedziała: „PAMIĘTAJ”.
„Tak, babciu. Nie martw się — obiecałem, a moje podekscytowanie opadło.
Po tych słowach zamknęła oczy, a pół godziny później już jej nie było.
Resztę nocy spędziłam szlochając w ramionach mamy. Późniejsze przygotowania, pogrzeb i wszystko inne było męczarnią. Ale moja ciocia powiedziała mi, że moja babcia wiodła wspaniałe życie i nie powinnam być smutna, że odeszła, ale szczęśliwa, że ją znałam.
Były to bardzo pomocne słowa, które wzięłam sobie do serca, aby iść dalej ze swoim życiem, nawet jeśli koncepcja śmierci i tego, co to wszystko oznacza, nie dawała mi spać w nocy.
Zanurzyłam się więc w studia, przyjaciół i pracę na pół etatu.
Starałem się być tak zajęty, jak to tylko możliwe, by nie popaść w kryzys egzystencjalny. Zapomniałem nawet o jej ostatnim życzeniu, ponieważ miesiące mijały niezauważone. Dopiero w Wigilię jej słowa ponownie pojawiły się w mojej głowie.
„Pamiętaj,” powiedziała mi babcia ochrypłym głosem, ”o małym porcelanowym pudełku na strychu. Kiedy mnie nie będzie, przynieś je na dół. Ale otwórz je dopiero w Boże Narodzenie rano”.
Natychmiast poszedłem na strych i zacząłem grzebać w bałaganie. Moje oczy były spuchnięte, a nos czerwony od kichania z powodu kurzu, ale nie przestałem, dopóki go nie zobaczyłem.
Była ukryta w kącie za stosem książek. Jego elegancka okładka była ozdobiona wyblakłymi różami i postrzępionymi złotymi krawędziami. Ostrożnie podniosłam ją i potrząsnęłam, by zobaczyć, co jest w środku. Nie usłyszałam jednak żadnego dźwięku.
Myśl o tym, że jest pusta, sprawiła, że jeszcze bardziej chciałam ją otworzyć, ale złożyłam obietnicę. Położyłem go więc na nocnej szafce i czekałem na świąteczny poranek, tak jak chciała.
Następnego dnia obudziłem się o piątej rano i wyskoczyłem z łóżka, by ją otworzyć. W środku, na łóżku z wyblakłego aksamitu, leżał mały pożółkły liścik, pachnący lekko lawendą, tak jak kiedyś pachniał pokój mojej babci. Notatka była napisana jej odręcznym pismem, nierównym, ale wciąż pięknym.
Musiała go napisać kilka miesięcy przed pogorszeniem się jej choroby. Brzmiała następująco:
„Nora, moja droga dziewczynko, mój największy skarb jest ukryty tam, gdzie trzymaliśmy ozdoby świąteczne. Nie pozwól nikomu go zabrać, jest dla ciebie”.
Moje serce przyspieszyło, gdy wróciłam na strych z listem trzymanym mocno w dłoni. Znalazłam stare pudełko z ozdobami świątecznymi ukryte w kącie wśród rzeczy, których nie dotykałam poprzedniego dnia.
Natychmiast sięgnąłem do środka, a pod starymi świecidełkami i ozdobami choinkowymi znajdowało się mniejsze pudełko owinięte czerwonym aksamitem. Rozpakowałam je i aż sapnęłam. W środku znajdował się malutki, delikatny kluczyk przymocowany do łańcuszka i kolejna karteczka z napisem:
„Ten klucz jest do starej szafki na dole, tej samej, o której otwieranie zawsze cię prosiłam. Wesołych Świąt, moja droga”.
Było jasne, że babcia chciała, żebym się dobrze bawiła. To było jak poszukiwanie skarbów, więc pospieszyłam do salonu, gdzie stała stara szafa.
Zawsze chciałam wiedzieć, co jest w środku, ale babcia zabraniała mi jej otwierać. Teraz byłam zdenerwowana i trzęsły mi się ręce, gdy wkładałam klucz do zamka i przekręcałam go. Rozległo się kliknięcie i ciężkie drzwi otworzyły się.
Nie mogę powiedzieć, że spodziewałam się czegoś szalonego. Wiedziałam, że babcia nie ukrywa przed nami drugiego życia ani sekretnej kariery, co mogłoby być bardziej ekscytujące.
Ale i tak byłam zafascynowana tym, co zobaczyłam. Miała tam zebrane pamiętniki, zdjęcia, rzeczy i listy. Trzy szczególnie przykuły moją uwagę. Jeden był zaadresowany do mnie, jeden do mamy i jeden do taty.
Były też inne zaadresowane do reszty rodziny, ale wziąłem tylko te dotyczące mojego domu. W kuchni zrobił się ruch i zdałem sobie sprawę, że rodzice czekają, aż otworzę prezenty świąteczne.
Zaprosiłam ich jednak do szafy i wyjaśniłam, co zrobiła babcia. „Myślę, że babcia chciała spędzić z nami ostatnie święta, mimo że jej tu nie będzie” — powiedziałam.
„To brzmi tak bardzo jak ona!” — wykrzyknęła mama, która jako pierwsza otworzyła list. Jej oczy rozszerzyły się i powiedziała: „Zostawiła mi swój jedwabny szal”.
Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam go z szafy. Mama owinęła go wokół siebie, czytając słowa babci:
„Dla ciebie, moja droga córko, abyś pamiętała o mnie, gdy będziesz potrzebowała pocieszenia. Niech przyniesie ci ciepło i radość”.
Następny był list ojca. Ostrożnie go rozwinął i uśmiechnął się, czytając: „Dla mojego zięcia, człowieka, który podziela moją miłość do historii. To dla ciebie, z kolekcji twojego starego teścia. Niech rozpali w tobie tę samą pasję”.
Podarowała mu rzadką kolekcjonerską książkę z modelami statków, która należała do mojego zmarłego dziadka. Oczy mojego ojca rozbłysły zachwytem, gdy wręczyłem mu książkę. Marzył o jej posiadaniu, a moja babcia spełniła jego życzenie.
W końcu nadeszła moja kolej. Z drżącymi dłońmi i bijącym sercem otworzyłam list.
„Moja droga Noro”, przeczytałam na głos, ”przez lata po cichu oszczędzałam pieniądze, odkładając je stopniowo. To dla Ciebie, by pomóc Ci zrealizować marzenia. Używaj ich mądrze, moja kochana”.
Pod jej słowami znajdowały się jej dane bankowe, które później sprawdziliśmy, a kwota była więcej niż wystarczająca, aby zapłacić za cały pierwszy rok w elitarnej szkole lub cztery lata w szkole publicznej.
Wraz z pieniędzmi zostawiła mi swoją cenną kolekcję książek, którą gromadziła przez dziesięciolecia. Wiedziała, jak bardzo kocham czytać i nie mogłabym być jej bardziej wdzięczna.
Ale to nie był koniec. Babcia kazała mi zajrzeć na dno swojej szafy, gdzie leżał mały aksamitny woreczek. Znajdowała się w nim jej kolekcja biżuterii: delikatne naszyjniki, kolczyki w stylu vintage i piękny pierścionek z perłami.
Wszystkie kobiety w mojej rodzinie podziwiały biżuterię, a moja babcia poinstruowała moją mamę i mnie, abyśmy rozdzieliły ją według własnego uznania.
Po otrzymaniu prezentów od babci i ostatnich słowach skierowanych do każdego z nas, zebraliśmy się wokół choinki i naturalnie zaczęliśmy dzielić się wspomnieniami. Śmialiśmy się i płakaliśmy.
Moja mama i tata dali mi swoje prezenty i wymienili się nimi między sobą, ale wiedziałem, że nic, co otrzymaliśmy w tym roku, nie dorówna niespodziance babci. W pewnym sensie podarowała nam kolejne Boże Narodzenie.
W tym roku ukończyłem szkołę średnią i zdecydowałem się pójść na studia w naszym stanie. Więc pieniądze, które zaoszczędziła, pomogą mi zdobyć wykształcenie wyższe bez długów. Dziś wiem, że jestem niesamowicie uprzywilejowana.
Spędzimy nasze drugie Boże Narodzenie bez niej i to jest trudne, ale w końcu widzę, jak umiera, jak próbowała wyjaśnić moja ciotka. Nie przeżywam kryzysu związanego z życiem i śmiercią oraz znaczeniem wszechświata.
Po prostu postrzegam życie jako dar. Jesteśmy tutaj. Tworzymy nasze wspomnienia. Kochamy. Rozwijamy się. Uczymy się, a potem odchodzimy, cokolwiek to znaczy. Mamy nadzieję, że pozostawimy po sobie dziedzictwo pełne miłości dla tych, którzy kochali nas równie pięknie.