Myślałam, że wiem, czym jest miłość.
Myślałam, że znalazłam ją w Danielu.
Poznaliśmy się w najbardziej banalny sposób — przez wspólnych znajomych na imprezie.
Był czarujący, zabawny i miał taką pewną siebie charyzmę, że ludzie ciągnęli do niego.
Na początku bycie z nim było jak życie w romansie.
Ale z czasem coś zaczęło być… nie tak.
Wszystko zaczęło się od drobiazgów, prawie niezauważalnych.
Zgryźliwa uwaga na temat tego, jak się ubieram.
Żart o moim „dziwnym” sposobie mówienia.
Na początku po prostu się śmiałam.
„To jego poczucie humoru” — mówiłam sobie.
Ale potem komentarze stawały się coraz gorsze.
Pewnego dnia byliśmy w barze z jego przyjaciółmi, a Daniel postanowił odegrać rolę komika.
„Tak, Emma jest tak zła w gotowaniu, że przysięgam, spaliłaby nawet wodę” — zażartował, popychając swojego przyjaciela Marka.
Grupa się zaśmiała.
Uśmiechnęłam się na siłę.
To było nieprzyjemne, ale powiedziałam sobie, żeby nie być zbyt wrażliwą.
Potem, przy innej okazji, byliśmy na kolacji u jego najlepszego przyjaciela.
Ktoś wspomniał o ambicjach zawodowych, a zanim zdążyłam coś powiedzieć, Daniel przerwał:
„Emma chce otworzyć własny biznes, ale bądźmy szczerzy, zmienia swoje plany co dwa tygodnie”.
Wszyscy się zaśmiali.
Siedziałam tam, czując, jak zaciskają się mój brzuch i klatka piersiowa.
Wtedy zaczęłam dostrzegać wzorzec.
Kiedy byliśmy sami, był miły — troskliwy, czuły, wspierający.
Ale w towarzystwie swoich przyjaciół?
Stawałam się jego osobistzym żartem.
Na początku nic nie powiedziałam.
Próbowałam przekonać siebie, że przesadzam.
Może on nie miał tego na myśli.
Może byłam zbyt wrażliwa.
Ale im częściej to się zdarzało, tym bardziej czułam się jak żart, a nie dziewczyna.
Przełomowym momentem był wieczór gier z jego przyjaciółmi.
Uczyłam się grać w szachy, a Daniel zaproponował, żebym z nim zagrała.
Byłam nerwowa, ale podekscytowana.
W połowie partii zrobiłam zły ruch.
„Dlatego zawsze muszę jej wszystko tłumaczyć” — powiedział, kręcąc głową.
Śmiech przeszedł przez pokój.
Przyjaciel Daniela, Josh, nawet poklepał go po plecach.
Poczułam, jak moje policzki płoną.
Nie byłam tylko zakłopotana.
Byłam upokorzona.
Spojrzałam na Daniela, spodziewając się, że zauważy, jak bardzo jego słowa mnie zraniły.
Ale był zbyt zajęty cieszeniem się śmiechem.
Wtedy podjęłam decyzję, że dość.
Nie zareagowałam od razu.
Zamiast tego uśmiechnęłam się, wsparłam go i udawałam, że nie boli mnie to.
Ale w środku zaczęłam opracowywać plan.
Jeśli chce, żebym stała się żartem, nauczę go lekcji.
W przyszłym tygodniu poprosiłam go, żeby zaprosił swoich przyjaciół na kolację.
Był zachwycony.
„Uwielbiam to, że wreszcie zaczynasz się z nimi zbliżać” — powiedział.
„Och” — powiedział, nawet nie próbując ukryć uśmiechu.
„Kartonowy gracz”.
Byłam na granicy utraty panowania, kiedy usłyszałam śmiech z korytarza.
Stała tam Lia, właśnie zaczerwieniona narzeczona Dave’a, i wyglądała jak kot, który złapał śmietanę.
„To miejsce jest wolne?” — zamruczała, siadając prosto na kolanach Dave’a.
Cóż, nie jestem hipokrytą, ale to, jak się zachowywali, można by pomyśleć, że zapomnieli, że znajdują się w samolocie pełnym ludzi.
Śmiech, szept, te… inne dźwięki.
Wydawało się, że trafiłam do złej komedii romantycznej, tylko bez możliwości przełączenia kanału.
Próbowałam skupić się na książce, filmie, a w ostateczności na instrukcji bezpieczeństwa — byleby nie słuchać przedstawienia tych gołąbków.
Ale po godzinie ich wybryków nie wytrzymałam.
„Dość”, mruknęłam, machając przechodzącej stewardessie.
„Czas walczyć z ogniem ogniem”.
Kiedy stewardessa podeszła, Dave i Lia kontynuowali swoje słodkie numery, jeszcze głośniej, z fałszywymi „uśmieszkami” i słodkimi słówkami.
„Jest problem, panie?” – zapytała stewardessa, rzucając nam spojrzenie pełne zmartwienia i niedowierzania.
Głęboko odetchnęłam, gotowa opowiedzieć wszystko.
Będzie dobrze.
„Problem? Och, od czego mam zacząć?” – powiedziałam wystarczająco głośno, by usłyszeli to pasażerowie wokół.
„Ci dwoje zamienili ten lot w swoją osobistą ślubną suite”.
Stewardessa uniosła brew, jej wzrok przemieszczał się między mną a parą, która wygodnie usadowiła się razem.
Kontynuowałam, licząc na palcach:
„Mieliśmy nieustanny kaszel, film bez słuchawek, deszcz okruszków po przekąskach, a teraz…”
Wskazałam na Lię siedzącą na kolanach Dave’a, „ta sytuacja z lędansą”.
Twarz Dave’a zarumieniła się.
„Właśnie się pobraliśmy!” – zaprotestował.
„Chcemy tylko siedzieć razem”.
Profesjonalny uśmiech stewardessy zniknął, ustępując miejsca wyrazowi irytacji.
„Proszę pana, proszę pani, rozumiem, że świętujecie, ale są zasady, których musimy przestrzegać”.
Lia kokieteryjnie mrugnęła.
„Czy nie moglibyście zrobić wyjątku? To nasz wyjątkowy dzień”.
Nie mogłam powstrzymać się od uwagi.
„To już godzina, jak ich ‚wyjątkowy dzień’”.
Stewardessa wyprostowała mundur i zwróciła się do gołąbków.
„Bardzo mi przykro, ale nie mogę zrobić wyjątku”.
To narusza zasady linii lotniczej, kiedy dorosły pasażer siedzi na kolanach innego pasażera.
To kwestia bezpieczeństwa.”
Zadowolony uśmiech Dave’a zbladł.
„Ale—”
„Bez żadnego „ale” – przerwała mu stewardessa.
„A ponieważ nie zapłaciliście za to miejsce, a zostaliście tutaj przeniesieni, musicie przestrzegać zasad.”
Ugryzłam się w wargę, żeby się nie uśmiechnąć.
Strona się odwróciła i to było więcej niż satysfakcjonujące.
Stewardessa zwróciła się do Lii.
„Pani, muszę poprosić, by wróciła pani na swoje pierwotne miejsce.”
Oczy Lii rozszerzyły się.
„Serio? Przecież się pobraliśmy!”
„Gratulacje,” – odpowiedziała stewardessa, tonem, który sugerował, że rozmowa została zakończona.
„Ale małżeństwo nie zwalnia was z przestrzegania zasad bezpieczeństwa linii lotniczej.
Proszę wrócić na swoje miejsce.”
Dave próbował interweniować.
„Słuchajcie, przepraszamy, jeśli kogoś zaniepokojiliśmy.
Będziemy cicho siedzieć, obiecujemy.”
Stewardessa pokręciła głową.
„To za mało.
Z powodu waszego zakłócającego spokój zachowania, oboje będziecie musieli przesiąść się do klasy ekonomicznej, do tylnej części samolotu.”
Twarz Dave’a pobladła.
„Oboje? Ale ja—”
„Zostaliście przeniesieni jako usługa” – przerwała mu stewardessa.
„Usługa, którą nadużyliście.
Teraz zbierajcie swoje rzeczy.”
Podczas gdy Dave i Lia niechętnie zbierali swoje rzeczy, usłyszałam urywki ich szepczącej kłótni.
„To wszystko twoja wina” – syknęła Lia.
„Moja wina? Ty…”.
„Dość” – przerwała im stewardessa.
„Proszę wrócić na swoje miejsca.”
Kiedy przeszli oboje, zaczerwienieni i unikający spojrzeń, nie mogłem powstrzymać się od ostatniego komentarza.
„Życzę miłego wypoczynku na miesiącu miodowym” – powiedziałem, poruszając palcami w zabawnym geście.
Wzrok Dave’a mógłby stopić metal, ale ja po prostu się uśmiechnąłem i z przyjemnością opadłem w moim teraz już spokojnym fotelu.
Stewardessa odwróciła się do mnie.
„Czy potrzebuje pan czegoś jeszcze, panie?”
Uśmiechnąłem się, jakbym właśnie wygrał na loterii.
„Tylko trochę spokoju i ciszy. A może świąteczny napój?”
Kiedy stewardessa poszła po mój napój, ogarnęło mnie krótkie poczucie winy.
Może byłem zbyt surowy?
Ach nie, pomyślałem, sami sobie to zrobili.
Starszy mężczyzna po drugiej stronie przejścia złapał mój wzrok i podniósł kciuk.
„Brawo, chłopcze” – zaśmiał się.
„Przypomniało mi to moją pierwszą żonę.
Też byliśmy młodzi i głupi, ale przynajmniej wiedzieliśmy, jak zachować się w towarzystwie.”
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
„Dziękuję. Zaczynałem myśleć, że jestem w ukrytej kamerze.”
Kobieta siedząca obok niego nachyliła się.
„Och, kochanie, zrobiłeś nam wszystkim przysługę.
Byłam na granicy tego, żeby wsadzić temu facetowi precle prosto do gardła.”
Wszyscy razem się zaśmialiśmy, a napięcie, które wcześniej istniało, zniknęło.
Miło było mieć kilku sojuszników.
Stewardessa wróciła z moim napojem, małą buteleczką whisky i puszką coli.
„Na koszt firmy” – puściła mi oko.
„Uważaj to za podziękowanie za twoją cierpliwość.”
Uniosłem butelkę na toast.
„Za spokojne loty i karmę” – powiedziałem wystarczająco głośno, żeby wszyscy usłyszeli.
Chóralne „Na zdrowie!” rozbrzmiało z najbliższych miejsc.
Kiedy wymieszałem napój, zastanawiałem się, co się stało z Dave’em i Lią.
Czy siedzieli tam, z tyłu, planując zemstę?
A może w końcu zrozumieli, jak absurdalnie się zachowywali?
Moje myśli przerwał dźwięk z głośnika.
Głos kapitana rozbrzmiał w kabinie.
„Damscy i panowie, spodziewamy się turbulencji.
Proszę wrócić na swoje miejsca i zapiąć pasy.”
Uśmiechnąłem się do siebie.
Jeszcze turbulencje?
Po tym, co właśnie przeżyliśmy?
Samolot zaczął się kołysać, a ja usłyszałem krzyk z tyłu.
Odwróciłem się.
Tam był Dave, który desperacko próbował nie wylać swojego talerza na kolana.
Znowu się odwróciłem i zrobiłem łyk whisky z colą.
„Karma to wiedźma!” – mruknąłem.
Turbulencje uspokoiły się, a lot pogrążył się w ciszy.
Gdy tylko pomyślałem, że nic już się nie wydarzy, z tyłu samolotu rozległ się hałas.
„Muszę do toalety!”
To był głos Lii, przenikliwy i żądający.
Odwróciłem się i zobaczyłem ją w przejściu, a Dave stał tuż za nią.
Zestresowana stewardessa, inna niż ta, która pomagała mi wcześniej, próbowała ją uspokoić.
„Proszę pani, proszę wrócić na swoje miejsce.
Znak zapięcia pasów wciąż jest włączony” – wyjaśniła stewardessa.
„Ale to sytuacja wyjątkowa!” – jęknęła Lia, przy tym robiąc mały taniec, by podkreślić.
Złapałem wzrok starszego mężczyzny.
Puścił mi oko i wyraźnie cieszył się tym, co się działo.
Dave wszedł w to, jego głos płynął jak miód z udawanym współczuciem.
„Słuchajcie, moja żona ma wskazania medyczne.
Naprawdę musi skorzystać z toalety z przodu.
Ta z tyłu… jest zajęta.”
Stewardessa wyglądała na zdezorientowaną.
„Rozumiem, ale zasady są zasadami.
Trzeba poczekać, aż kapitan wyłączy znak zapięcia pasów.”
Twarz Lii wykrzywiła się w grymasie.
„Ale ja nie mogę czekać! Proszę, błagam!”
Musiałem przyznać jej rację… była prawdziwą aktorką.
Gdybym jej nie znał lepiej, może nawet bym jej współczuł.
Stewardessa westchnęła i wydawała się poddać.
„Dobrze, ale szybko. A potem wracajcie na swoje miejsca, jasne?”
Dave i Lia mocno kiwnęli głowami i już próbowali przejść obok niej.
Kiedy zbliżyli się do mojego rzędu, nie mogłem się powstrzymać.
Wstałem i zablokowałem im drogę.
„Czekajcie, chłopaki. Czy nie rozmawialiśmy o tym już wcześniej?
Z tyłu samolotu, pamiętacie?” – powiedziałem wystarczająco głośno, aby usłyszeli to pasażerowie wokół.
Twarz Dave’a ściemniała.
„Zajmij się swoimi sprawami, koleś. To cię nie dotyczy.”
Uniosłem brwi.
„Och, myślę, że dotyczy.
W końcu nie chcemy chyba więcej… zakłóceń, prawda?”
Lia zabrała głos, jej głos był słodki:
„Proszę pana. To tylko krótka wycieczka do toalety.
Obiecujemy, że natychmiast wrócimy.”
Spojrzałem na nią, potem na Dave’a, a następnie na nadchodzącą stewardessę, która ich przepuściła.
Czas zakończyć tę farsę.
„Wiecie co? Macie rację. To tylko wycieczka do toalety” – powiedziałem, robiąc krok w bok.
„Idźcie spokojnie.”
Dave i Lia wymienili tryumfalne spojrzenia, przechodząc obok mnie.
Ale jeszcze nie skończyłem.
Odwróciłem się do stewardessy z uśmiechem.
„Przepraszam, nie mogłem nie usłyszeć.
Powiedziała pani, że ci dwoje mogą być tutaj na górze?”
Czoło stewardessy zmarszczyło się.
„Cóż, ja… oni powiedzieli, że to sytuacja wyjątkowa.”
Kiwnąłem głową współczująco.
„Rozumiem. A czy pani wie, że tym dwóm powiedziano wyraźnie, żeby zostali z tyłu samolotu z powodu zakłócającego zachowania wcześniej?”
Oczy stewardessy rozszerzyły się.
„Nie, nie powiedziano mi tego.”
W tym momencie pojawiła się stewardessa, która wcześniej zajmowała się Dave’em i Lią.
„Jest problem?” – zapytała, jej wzrok opadł na parę.
Twarz Dave’a pobladła.
Taneczna akcja Lii „sytuacja wyjątkowa” nagle się zatrzymała.
Zrobiłem krok w tył i zostawiłem profesjonalistów, by się tym zajęli.
„Myślę, że ci dwoje zamierzali odejść” – powiedziałem, nie ukrywając triumfalnego podtekstu w moim głosie.
Pierwsza stewardessa zwróciła się do Dave’a i Lii, jej twarz stała się poważna.
„Myślałam, że wyraźnie się wypowiedziałam wcześniej. Z powrotem na wasze miejsca. Teraz.”
„Ale…” – zaczęła Lia, jej show zaczynało się rozpadać.
„Żadnych „ale” – przerwała jej stewardessa.
„A może chcecie, żebyśmy to omówili z marszałkiem?”
I to wszystko.
Bez słów Dave i Lia podeszli z powrotem do swoich miejsc w klasie ekonomicznej, pokonani.
Kiedy samolot zaczął zniżać się do lądowania w Kalifornii, nie mogłem powstrzymać się od poczucia satysfakcji.
Reszta lotu była cudownie spokojna, a ja byłem więcej niż gotów zobaczyć moją rodzinę.
Głos kapitana rozległ się przez głośniki:
„Damscy i panowie, zaczynamy zniżanie na lądowanie na Międzynarodowym Lotnisku w Los Angeles.
Proszę upewnić się, że wasze fotele są ustawione w pozycji pionowej, a pasy zapięte.”
Kiedy podjeżdżaliśmy do wyjścia, zebrałem swoje rzeczy i byłem szczęśliwy, że wkrótce opuszczę samolot.
Stewardessa, która stała się naszą wybawicielką, podeszła do mnie.
„Dziękujemy za cierpliwość dzisiaj” – powiedziała szczerze uśmiechając się.
„Mamy nadzieję, że mimo… poprzednich trudności, podobał się panu lot.”
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
„Dzięki pani, tak. Doskonale poradziła sobie pani z sytuacją.”
Ona rozpromieniała się od komplementu.
„Miłego dnia, panie!”
Wstałem i rozciągnąłem się po długim locie.
Kiedy szedłem w stronę wyjścia, zauważyłem Dave’a i Lię, którzy wciąż unikali spojrzeń każdego.
Na chwilę poczułem współczucie.
Byli młodzi, prawdopodobnie po prostu zbyt podekscytowani swoją podróżą poślubną.
Ale potem przypomniałem sobie ich bezczelne zachowanie i to uczucie współczucia zniknęło.
Kiedy przechodziłem obok ich rzędu, nie mogłem powstrzymać się od ostatniego pożegnalnego komentarza.
„Mam nadzieję, że dzisiaj czegoś się nauczyliście. Cieszcie się miesiącem miodowym!”
Twarz Dave’a przybrała imponujący czerwony odcień, ale milczał.
Mądre posunięcie.
I tak opuściłem samolot, czując się zwycięzcą, gotowym cieszyć się resztą podróży.
Kiedy wszedłem do terminalu, nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
To był piekielny lot, ale na końcu zwyciężyły godność i trochę karmy.
Zobaczyłem moją żonę i dziecko, które czekały na mnie, ich twarze rozjaśniły się, gdy mnie zobaczyły.
Wszystkie myśli o Dave’ie i Lii zniknęły.
Byłem w domu, i to było wszystko, co się liczyło.