Nigdy nie spodziewałem się, że wiele lat później spotkam mojego nauczyciela z liceum na środku tętniącego życiem targu. Ale był tam, wołając moje imię, jakby nie minęło ani trochę czasu. Uprzejma rozmowa szybko przerodziła się w coś, o czym nigdy nie marzyłem.
Kiedy byłem w liceum, pan Harper był nauczycielem, którego wszyscy uwielbiali. Świeżo po studiach miał talent do przekształcania historii starożytnej w prawdziwy serial na Netflixie. Energiczny, dowcipny i być może zbyt atrakcyjny jak na nauczyciela.
Dla większości z nas był „fajnym nauczycielem”, z którym nauka wydawała się mniej nudna. Dla mnie był po prostu panem Harperem — miłym, zabawnym dorosłym, który zawsze znajdował czas dla swoich uczniów.
— Claire, świetna analiza Deklaracji Niepodległości», powiedział do mnie pewnego dnia po zajęciach. — Masz bystry umysł. Myślałaś o studiach prawniczych?
Wzruszyłam niezręcznie ramionami, przyciskając zeszyt do piersi.
— Nie wiem… Może? Historia jest po prostu… łatwiejsza niż matematyka.
Uśmiechnął się:
— Zaufaj mi, matematyka jest łatwiejsza, gdy się jej za bardzo nie komplikuje. Z drugiej strony historia to opowieści. A ty jesteś dobry w ich wyszukiwaniu.
W wieku 16 lat jego słowa niewiele dla mnie znaczyły. Był tylko nauczycielem wykonującym swoją pracę. Ale przyznam, że jego słowa zapadły mi w pamięć.
Potem życie potoczyło się inaczej. Skończyłem szkołę średnią, przeprowadziłem się do miasta i zostawiłem wspomnienia z liceum za sobą. A przynajmniej tak mi się wydawało.