Wyobraź sobie: jesteś prostym pracownikiem budowlanym w Detroit. W ciągu dnia układasz cegły, a w nocy wracasz do skromnego domu, w którym mieszkasz z rodziną. Nie masz pojęcia, że tysiące kilometrów stąd miliony ludzi uważają cię za legendę. To nie jest scenariusz filmowy — to prawdziwa historia Sixto Rodrigueza.
W latach 70-tych Sixto Rodriguez wydał dwa albumy: *Cold Fact i *Coming from Reality. Jego muzyka była powiewem świeżości — poetycka, protestująca, szczera. Ale w Stanach Zjednoczonych został ledwo zauważony. Sprzedaż spadła, a Rodriguez opuścił scenę. Został budowlańcem, by wyżywić rodzinę i zapomniał o muzyce na dekady.
Tymczasem w apartheidowej Republice Południowej Afryki jego piosenki stały się hymnem wolności. Młodzi ludzie przekazywali sobie jego płyty z rąk do rąk, a jego teksty były cytowane jako manifest. Nikt jednak nie wiedział, kim był Rodriguez. Krążyły plotki, że spalił się na scenie lub zmarł w tajemniczych okolicznościach. W rzeczywistości wiódł po prostu spokojne życie, nieświadomy, że stał się ikoną.
W latach 90. dwóch fanów z RPA wyruszyło na poszukiwanie Rodrigueza. Znaleźli go w Detroit, gdzie nadal pracował jako robotnik budowlany. Kiedy powiedzieli mu, że jest legendą, tylko się uśmiechnął. W 1998 roku po raz pierwszy pojechał do RPA na koncerty. Sale były wypełnione po brzegi, fani płakali, a Rodriguez, skromny i zaskoczony, po prostu grał swoje piosenki.
W 2012 roku ukazał się nagrodzony Oscarem film dokumentalny *In Search of Sugar Man*. Świat poznał historię człowieka, który stał się gwiazdą nawet nie próbując. Rodriguez, pomimo swojej sławy, pozostał skromny. Nadal żył prosto, a pieniądze z koncertów przekazywał rodzinie i przyjaciołom.
Sixto Rodriguez zmarł w 2023 roku, ale jego muzyka i historia pozostają inspiracją. Udowodnił, że prawdziwa sztuka nie zna granic. Jego życie to historia o tym, jak skromny robotnik budowlany z Detroit stał się głosem całego pokolenia, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.